piątek, 15 czerwca 2012

piątek, 1 czerwca 2012

Perfect housewife to be

Rozmawiamy z E. o sprzątaniu i czystości w domu (temat-Yeti: wszyscy słyszeli, nikt nie widział). Momentami mam wrażenie, że kwestia sprzątania jest dla mnie tak odległa i abstrakcyjna jak różniczkowanie.
E. ma prawie 2,5-letnią córeczkę.
E: Wiesz, nauczyłam ją, że jak coś się rozleje, to trzeba wytrzeć, więc ona biegnie po ścierkę do kuchni i wyciera.
JA (pod wrażeniem): Nieźle! Kurz też wyciera..?
E: No! Jak ja wycieram, to ona też chce. Daję jej szmatkę i sprząta ze mną.
(W myślach wyrzucam całą dostępną w domu antykoncepcję i kalkuluję, który dzień najbliższego cyklu będzie idealny, by spłodzić takiego małego pomocnika.)
JA: A podnosi przy tym wszystkie rzeczy?
E: Nieee, jeszcze nie.
JA: Szkoda... (Chwila zastanowienia.) Musisz jej też załatwić taką małą drabinkę.
Chichoczemy. Tylko trochę złowieszczo. Konsternacja.
 JA (odkrywczo): Słuchaj! Następny etap jest taki - ty wychodzisz do kosmetyczki, mówiąc: "I żeby mi tu było posprzątane, jak wrócę!"