Jak zwykle, w krótkim czasie staramy się opowiedzieć sobie najważniejsze minione wydarzenia.
Rozmowa schodzi na pracę.
JA: Wiesz, ci ludzie... Zero bezinteresowności, empatii, jak w korpo. Wydawało mi się, że jestem wyrozumiała i tolerancyjna, ale ta robota sprawiła, że stałam się taka zasadnicza... Nie mogę się nadziwić, jak otoczenie zmienia człowieka!
N. (ze stoickim spokojem): Zasadnicza? A to nie, to nie praca, zawsze taka byłaś, odkąd pamiętam.
Najciekawsze w tym wszystkim jest, że przy bliższym poznaniu zamieniam się w nadopiekuńczą wariatkę. A taki tam upierdliwy sposób okazywania sympatii. Kto by pomyślał...